Już tak niewiele mi zostało, ale to chyba najtrudniejszy etap. Wyglądam i czuję się beznadziejnie. Od 1.12. jestem na zwolnieniu, to już 4 miesiące. Miałam tyle planów, co zrobię przez ten czas: poszyję pieluchy, przeczytam zaległe książki, napiszę pracę zaliczeniową, na kurs, przyszykuję wszystko na narodziny małej, uszyję nowy pokrowiec na kanapę itd. Niestety nie wiele udało mi się zdziałać :/ Na samą myśl o włączeniu maszyny dostaję drgawek. Brzuch mnie boli na myśl o zakupach itd. Miałam zamówić różne drobiazgi na allegro, ale potem będę musiała odebrać to na poczcie, i uznaliśmy, że szybciej i wygodniej będzie pojechać do sklepu, niż stać co najmniej godzinę do okienka. To jednak jeszcze nic.
Najgorsze jest to jak wyglądam. Jeszcze miesiąc temu byłam całkiem ładną, zadbaną ciężarną, z kształtnym brzuszkiem, w niezłych ciuchach. BYŁAM. Nie wiem kiedy to się zmieniło. Moje włosy, z dnia na dzień, przestały mnie słuchać, ich ułożenie jest praktycznie niemożliwe, przetłuszczają się zaraz po umyciu. Dotychczas stosowane kremy zaczęły mnie uczulać, i mam do wyboru, chodzić z czerwonymi wykwitami alergicznymi, albo wysuszoną skórą.
Zaczęłam gwałtownie tyć. Do niedawna moja waga rosła rozsądnie i osiągnęła jakieś 9kg na plusie, a teraz ruszyła galopem. I nie wiem czemu, chyba gromadzę wodę, bo robią mi się obrzęki. Prawie nie jem pieczywa, słodyczy, soli. Jednak jak mówi reklama „prawie robi różnicę”.
Ubrania. Nie chce mi się wychodzić z domu, bo nie mam co na siebie włożyć. Wszystko albo się zsuwa z okrągłego brzucha, albo podciąga do góry. Przestałam się mieścić w dwie ulubione bluzki ciążowe. Zostały mi jeszcze dwie, ale na jak długo. Spodnie są już wyświechtane, poprzecierane na kolanach, kolor wyblakł. Najchętniej chodziłabym w spódnicach, ale nie daję rady założyć rajstop. Podobnie jest z butami. Chyba przyuczę Zosię do wiązania sznurówek, żeby mi pomagała, albo wreszcie kupię baleriny.
Jutro dołek mi pewnie przejdzie i ze śmiechem będę czytała te wypociny.
Nic się nie stresuj, nie musisz "ładnie" wyglądać, być uczesana i tak dalej :) Popraw sobie humor tym, co Cię aktualnie ucieszy najbardziej, poleż sobie, zjedz coś dobrego :)
OdpowiedzUsuńNic nie musisz i nawet nic nie powinnaś. Porozpieszczaj się, należy Ci się :)
Kochana, stawiasz mnie na nogi :) a przynajmniej redukujesz moje wyrzuty sumienia :D
OdpowiedzUsuńA jak masz alergię na kremy to smaruj twarz na noc np oliwą z oliwek. Na dzień się nie da, bo będziesz świecić, ale jak posmarujesz na noc to powinno załatwic problem suchości skóry :) Tylko trzeba smarować na wilgotną twarz :)
OdpowiedzUsuńściskam z oddali :) do smarowania twarzy możesz jeszcze wypróbować parafinę, moja nieteściowa używa jej regularnie pod oczy zamiast kremu, bo na wszystkie, które sprawdziła, ma alergię ;)
OdpowiedzUsuńBaleriny kup koniecznie. Pora roku w sam raz!
Dla mnie ostatni miesiąc też był najgorszy, oprócz tego co piszesz ja miałam jeszcze podpuchnięte oczy z niewyspania, bo albo budziłam się na siusiu, albo małe tak sie wierciło i kopało, że nie sposób było znaleźć jakąkolwiek dobrą pozycję. A dodam jeszcze, że harce zaczynały się standardowo ok 1,00 w nocy. Nie wspomnę o drętwiejących rękach... ech, pocieszające jest to, że ten stan na pewno nie potrwa dłużej niż do 9 m-ca (+- jakiś tydzień)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wytrwałości! :)
No tak, to nie był udany dzień, ale może dziś, jutro będzie lepiej i sama już się uśmiałaś z tego i tamtego ;-)
OdpowiedzUsuńJa dołączając się do pozostałych Komentatorek, dodam jeszcze bolące żylaki, ucisk na woreczek żółciowy ( potem i tak go usunięto, bo miałam kamienie...), zawroty głowy, senność i równie olbrzymie wyrzuty sumienia, że czegoś tam nie zrobiłam - jak Twoje ;-)
Na szczęście, to mija... Jeszcze chwileczkę, jeszcze troszkę... pozdrawiam.
PS. do smarowania twarzy, do jej natłuszczania mogę polecić maść na bazie cholesterolu i czegoś tam... lekarze wiedzą co w tym jest i dają na to receptę. To głównie dla dzieciaków. Ale mi pomaga;-))