12 października 2007

Nowi lokatorzy.

Kilka tygodni temu nasza rodzina powiększyła się, zamieszkało z nami 11 myszek. Są malutkie, słodkie, każda inna, i każda rozbrykana. Nie udało mi się zebrać wszystkich razem do zdjęcia, trzy schowały się w najciemniejsze dziury, najstarsza wypełniała ważną misję. A i te, które połapałam, nie mogły usiedzieć w miejscu, w czym wybitnie pomagał im Ignaś.



Jedna z myszek, miała bardzo ważne zadanie do spełnienia, chodziła z Zosią do przedszkola w pierwsze, najtrudniejsze dni. Taka myszka jest idealną pocieszycielką, można ją mocno złapać w małą rączkę, nikt jej nie zobaczy, jeśli właściciel nie będzie chciał. A gdy już spełni swoje zadanie, można schować ją do kieszeni, bo zajmuje mniej miejsca niż chusteczka do noska. Teraz myszka mieszka w przedszkolu, na Zosinej półeczce, pilnuje jej kapci i worka.




4 komentarze:

  1. Cudne myszki:) I jak ich duuużo:D Gdzie Wy się wszyscy mieścicie:D?

    OdpowiedzUsuń
  2. Marta, a czy te myszki też tuptają i szurają?! Ja proszę jedną
    myszkę-pocieszycielkę dla Kubusia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście są bardzo ciche :) Wybierz tylko kolory :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marta, mi przez całe dzieciństwo myszy nad głową w przestrzeni między krokwiami a wełną mineralną na poddaszu harcowały. Nie wiem czemu urządzały sobie zjeżdzalnię akurat nad moim łóżkiem. A nie opowiem, co się działo, jak na nie polował szczur albo inne większe zwierzątka. Oj, wesoło miałam, ot co. Możemy prosić czerwoną? albo jakaś brązową?

    OdpowiedzUsuń