To był ciężki dzień, od samego arna wszystko szło "nie tak". Wszystko leciało mi z rąk, co chwilę coś rozlewałam, rozsypywałam. A dzieci doprowadzały mnie do pasji. Uciekłam przed swoją agresja do kuchni, zrobić obiad ;) Nic tak nie rozładowuje napięcia, jak obieranie jarzyn i tarkowanie ich. Przyjemne z pożytecznym, bo dzieci uwielbiają tartą marchew. Po 15 min, ukoiłam nerwy i poszłam sprawdzić co oznacza cisza w pokojach. Otóż Ignaś wszedł do Zosinego łóżeczka i tam usnął, a Zosia ... sami zobaczcie.
I jeszcze słodki (?) Ignaś.
Ignaś cudny jak zwykle:) Sama słodycz;) Zosia też, ale mało jej widać na tym zdjęciu;)
OdpowiedzUsuńHehehehehe! Słodki, ale brojki w oczach ma, że hej! Muszę wypróbować patent z obieraniem marchewki, chociaż sama będę musiała ją zjeść!
OdpowiedzUsuńIgnas jestt sliczny na tym zdjeciu, podobny do mnie :). Mam na ekranie w biurze zdjecie Zosi. Wszyscy mowia ze jest do mnie podobna :).
OdpowiedzUsuńOla.
Oluś, czy to znaczy, że my jednak jesteśmy podobne do siebie? :) Bo na Ślubie Daniela wszyscy mówili, że Zosia wygląda dokładnie tak, jak ja w jej wieku :)
OdpowiedzUsuńJa tez tak mysle, chociaz z tamtych czasow znam Cie tylko ze zdjec ;).
OdpowiedzUsuńOczywiscie ze jestesmy podobne :). Fajnie ze juz tak niedlugo bedziecie u nas, juppiiiii!
Ola.