
W naszym bloku jest 30 mieszkań. Po dwóch latach, mieszkania tu, znam, z widzenia może połowę. I tak mi się zawsze wydaje, że jeśli ja nie interesuję się cudzym zyciem, to i mną nikt sobie głowy nie zaprząta. A tu niespodzianka.
Dopadł mnie dziś szał sprzątania. Przetrzebilam swoje ubrania, książki, kosmetyki. To samo spotkało rzeczy dzieci i Kuby. Część zaniosłam do piwnicy, a większość trafiła do śmietnika. Niesiona szlachetnym zapałem, ruszyłam na podbój piwnicy. Penetrowałam kolejne pudła i zakamarki. Zgromadziłam sterty rzeczy do wyrzucenia, ale też sporo do odniesienia do domu. Znalazłam nawet kolczyki, które opłakałam już w zeszłym roku.
Po godzinie, tego patroszenia, skoczyłam do śmietnika z największymi torbiszczami. Jakie było moje zdziwienie, gdy znalazłam swoje własne rzeczy, wyniesione 2h wcześniej, ustawione na murku, jak na wystawie. Ktoś z sąsiadów przejrzał już moje śmieci, posegregował i wyeksponował, zachęcajac najwyraźniej innych bywalców altanki, do recyclingu moich starych, przetartych spodni; patelni, która potrafi tylko przyklejać; a nawet przypalonej ścierki.
Szlag mnie trafił. Żądam poszanowania mojej prywatności! Wiem kto regularnie segreguje śmieci w kontenerach, potem znajdujemy te cuda na klatce. Ewentualnie sąsiadka oburzonym tonem informuje, każdego kto chce sluchać, o tym co ktoś wyrzucił. Czuję, że moje poporządkowe smieci podniosą tej pani ciśnienie, a jest to już starsza osoba.
A na zdjeciu, śmietnik ideał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz