14 listopada 2010

Minimalizm - czyli, ilu rzeczy potrzebujemy do szczęścia.

Wczoraj znów zeszłam w czeluście naszej piwnicy i zdumiałam się ile mamy rzeczy. Choć rozładowałam tyle pudeł i wyrzuciłam większość ich zawartości, to nadal starszą kolejne pudła, siaty, kosze z niepotrzebną zawartością.

Uważam siebie za minimalistkę nie lubię mieć dużo rzeczy, męczy mnie to. Lubię mieć luźno, wręcz pusto w szafach. Zastanawiam się, jak nam się udawało pomieścić z dwójką dzieci i ich rzeczami, naszymi rzeczami i paroma nie naszymi, w poprzednim mieszkaniu. Mieszkanie miało 35m, dwa pokoje i tylko dwie szafy. Teraz mamy większy metraż, więcej pokoi, a wciąż brakuje mi miejsca do przechowywania.

Moje postanowienie nr 1 na ten tydzień, rozstać się ze wszystkimi ubraniami, których nie noszę, nie lubię, albo są w złym rozmiarze, a trzymam tylko dlatego, że może kiedyś je założę, albo dlatego, że dostałam je od kogoś kogo lubię.

Postanowienie nr 2, przetrzebić rzeczy dzieci. Za małe ubrania pochować, kupić torby próżniowe i zanieść wszystko do piwnicy (od wczoraj jest tam więcej miejsca). Ubrania poniszczone, przerobić na ścierki.

3. Zrobić listę ubrań dzieci i zdecydować co jest zupełnie niepotrzebne, a co trzeba dokupić. I dać znać babciom, zanim udadzą się na gwiazdkowe zakupy.

2 komentarze:

  1. Witaj, zanim przeprowadziłam się od rodziców z 11metrowego pokoiku , na "swoje" 32m, zastanawiałam się co i gdzie poukładam. Teraz, po kilku niezłych latach, wiem, że nie jest możliwe przeprowadzenie się z 11m pokoiku do mieszkania 32m.... To nie realne! ;-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jesteś sama... Mnie też jakoś właśnie naszło na redukowanie stosów wszystkiego. To chyba przez tę pogodę wiosenną za oknem ;)

    OdpowiedzUsuń